top of page

Konferencja Stowarzyszenia ''KRESY'' en France 

Ks. prof. Romana Dzwonkowskiego SAC

 

''Kresy Wschodnie I i II Rzeczypospolitej – historia i teraźniejszość''.

Centrum Dialogu ks. Pallotynów, 25 rue Surcouf Paris 7

27.10.2013

 

Czy mamy (…) zapomnieć Kresy? Nigdy w życiu!

To jakby połowę polskiego serca z siebie wydrzeć,

 pół polskiej duszy zabić.

 

Janusz Wojciechowski poseł do Parlamentu

Europejskiego, w latach 2001-2003 Wicemarszałek

Sejmu RP, 1995-2001 Prezes Najwyższej Izby Kontroli.

Myśl.pl. pismo społeczno-polityczne, nr 15/2009, s. 12

 

 

 

          Kresy Wschodnie budzą wciąż zainteresowanie i fascynują Polaków. Nie tylko tych, którzy są z nimi związani przez pochodzenie ich rodziny, ale i tych, którzy nie mają z nimi tego rodzaju związku, ale je poznali. Skąd ta fascynacja Kresami skoro są one bezpowrotnie utracone i dawnych Kresów już nie ma ?

 

          1.Geneza i zasięg geograficzny Kresów Wschodnich.

          Kresy to ziemie na Wschód od obecnej, wschodniej granicy Polski, które w przeszłości były częścią Rzeczypospolitej, lecz zostały utracone w wyniku powstania nowych granic politycznych. Odrodzona Polska zawierając traktat pokojowy w Rydze w 1921 r., po zwycięskiej wojnie z Rosją Sowiecką, zrezygnowała z ogromnej części Kresów Wschodnich I Rzeczypospolitej. Tylko zachodnia ich część znalazła się w granicach państwa polskiego. Dla ludności polskiej, która pozostała za jego wschodnią granicą, było to trudną do opisania tragedią. 24 lata później, w wyniku konferencji w Jałcie, Polska straciła przedwojenne Kresy Wschodnie. Istniało na nich siedem województw: wileńskie, nowogródzkie, poleskie, wołyńskie, tarnopolskie, lwowskie i stanisławowskie. Obecnie dawne Kresy Wschodnie I i II Rzeczypospolitej należą do czterech nowych państw: Łotwy, Litwy, Białorusi i Ukrainy. Mówimy o Kresach Północno-Wschodnich i Południowo-Wschodnich.

          Jaka jest geneza Kresów? To pytanie jest ważne ze względu na naszych sąsiadów na Wschodzie, którym niekiedy nie podoba się samo słowo Kresy, choć Polacy używają go bez rewizjonistycznego nastawienia. Wskazują przez nie tylko na ziemie, na których niegdyś rozkwitała kultura polska.

          Kresy Wschodnie nie powstały w wyniku imperializmu polskiego, lecz w rezultacie połączenia się Polski z Wielkim Księstwem Litewskim poprzez unie dwóch państw, najpierw personalne, a później unię realną. Inaczej mówiąc, powstały one w wyniku umów międzynarodowych, a nie inwazji z strony Polski. Pogańscy jeszcze władcy wspomnianego Księstwa od XII do XIV wieku opanowali ogromne obszary chrześcijańskiej już Rusi Białej, Czarnej i Czerwonej, to znaczy ziemię połocką, smoleńską, Nowogródczyznę, Podlasie, Polesie, Wołyń, Podole, Ruś Kijowską oraz ziemię siewierską i czernihowską, leżącą daleko za Dnieprem. Wschodnie granice Księstwa Litewskiego sięgały pod Moskwę, do Możajska i Briańska. To w wyniku wspomnianych unii ziemie te weszły w skład Rzeczypospolitej.

          Unia personalna oznaczała przyjęcie jednego władcy dla dwóch oddzielnych państw, unia realna powstanie jednego państwa z jednym władcą, jednym wojskiem i skarbem, urzędami i walutą oraz innymi, takimi samymi instytucjami. Unia realna została zawarta w Lublinie w 1569 roku. Powstało wówczas państwo federalne, nazwane później Rzeczypospolitą Obojga Narodów. To był wynalazek Polaków na skalę światową[1]. Trzeba jednak dodać, że na Litwie jest ona zwykle oceniana negatywnie, jako bardzo niekorzystna dla Litwy.

          Pierwsza polsko-litewska unia personalna została zawarta w Krewie w 1385 roku. Spisano wtedy ugodę przygotowującą ślub dziedziczki tronu polskiego, Jadwigi, z władcą Wielkiego Księstwa Litewskiego, Jagiełłą. Obiecał on w zamian za rękę Jadwigi, przyjąć chrzest i przyłączyć na trwałe ziemie Litwy i Rusi do Korony Królestwa Polskiego. Unia krewska została potwierdzona w Horodle 2 października 1423 r. W tym roku (2013) minęło 600 lat od jej zawarcia. 

          Niezwykły jest ideowy wstęp do aktu unii horodelskiej. Czytamy w nim:

Nie doznać nikomu łaski zbawienia, kogo nie wesprze miłość. Gdyż ona jedna nie działa marnie, lecz sama sobą świecąc, kładzie koniec niezgodzie, uśmierza swary, ukróca nienawiść, ła­godzi waśnie, użycza wszystkim pokoju . . . Miłość to tworzy prawa, włada państwami, urządza miasta, wiedzie stany Rzeczy­pospolitej ku najlepszemu końcowi, udoskonala wszelkie cnoty cnotliwych. A kto nią wzgardzi, ten wszelkiego dobra pozbędzie. Dlatego my, prałaci, rycerstwo i szlachta korony polskiej, chcąc pod tarczą miłości spocząć i pobożnym dysząc ku niej uczuciem, zespoliliśmy i zjednoczyli i dokumentem niniejszym zespalamy i jednoczymy nasze domy, pokolenia, rody, herby i klejnoty her­bowe z wszystką szlachtą i bojarstwem litewskich ziem[2]. Żaden akt związku politycznego w Europie takich

 

 

 

[1] Por. Bohdan Urbankowski, Śmierć pięknej Polski, „Nowe Państwo”, Nr 9/2013, s. 58.

[2] Cyt. za: Polska myśl demokratyczna w ciągu wieków. Antologia. W opracowaniu Manfreda Kriedla, Władysława Malinowskiego, Józefa Wittlina, Londyn 1945, s. 5.

 

 

 

stwierdzeń nie zawiera. Prof. Jacek Bartyzel określił je jako najwznioślejszy dokument polityki chrześcijańskiej [3].

          Unia Polski i Wielkiego Księstwa Litewskiego trwała ponad 400 lat, chociaż łączyła narody o różnych kulturach, wyznaniach, językach i tradycjach. Była fenomenem niespotykanym w Europie.

 

          2. Etniczny fenomen Kresów i ich polonizacja.

 

          Kresy Wschodnie nie były ziemiami etnicznie polskimi. Lecz początek obecności Polaków na ziemiach leżących na wschód od Sanu, Bugu i Niemna ginie w mroku dziejów. Datuje się bowiem od zarania naszej państwowości. Grody Czerwieńskie (od miasta Czerwień, obecnie Czermno), czyli terytorium znajdujące się obecnie w dużej części na Ukrainie, sięgające Lwowa, znajdowały się w granicach państwa Mieszka I. Chwilowo utracone, zostały w 1018 r. odzyskane przez Bolesława Chrobrego.

          Od początku państwowości polskiej, ruskiej i litewskiej istniało wzajemne przenikanie, najpierw w wyniku małżeństw międzydynastycznych, polsko-ruskich i polsko-litewskich. Polacy zaczęli napływać na Kresy południowo-wschodnie pod koniec XIV w., gdy Kazimierz Wielki włączył do Polski (w latach 1344-1366), Ruś Halicką, o którą ubiegali się Węgrzy i Litwini. W granicach Polski znalazły się wówczas takie miasta jak Przemyśl, Lwów, Halicz. Krzemieniec, Brześć, Włodzimierz Wołyński i Kamieniec Podolski.

          Ponieważ istnieją na ten temat spory ukraińsko-polskie, kwestia ta wymaga pewnego wyjaśnienia. Otóż Ruś Halicka została włączona do Polski przez Kazimierza Wielkiego nie w wyniku wojny i podboju, ale na mocy ugody sukcesyjnej z ostatnim księciem halickim, Jerzym-Bolesławem (1323-1340). Nie mając potomstwa i szukając pomocy przeciwko bojarom, zawarł on układ z królem Polski, Kazimierzem, w którym uznał go za dziedzica swego księstwa. Po jego śmierci Kazimierz wyprawił się zbrojnie na Ruś i w oparciu o wspomnianą umowę sukcesyjną włączył Księstwo Halicko-Wołyńskie do Polski. Prababka króla Kazimierza, Agafia, pochodziła z Rusi, a jego żona, Aldona (na chrzcie otrzymała imię Anna), była Litwinką.

          Po uniach Królestwa Polskiego z Wielkim Księstwem Litewskim, na jego ziemie zaczęła napływać z Polski ludność wiejska, mieszczanie i drobna szlachta. Pierwsza uciekała

 

 

 

[3] Jacek Bartyzel, Lektur „zestaw obowiązkowy”, PCh24.pl. Polonia Christiana, 4 X 2013.Internet.

 

 

 

spod ciężkiego dla niej poddaństwa szlachcie, a mieszczanie i szlachta szukali na Rusi szansy wzbogacenia się. Historycy ukraińscy przyznają, że migracja ta miała pozytywny wpływ na ekonomiczny i cywilizacyjny rozwój słabo zaludnionego kraju.

          Na Ukrainie przez setki lat dokonywała się dwukierunkowa asymilacja. Bojarzy i szlachta ruska przyjmowali wyznanie katolickie obrządku rzymskiego, a tym samym kulturę polską i szybko się polonizowali. Natomiast chłopi, kupcy, rzemieślnicy i szlachta z Polski szybko się ruszczyła. Przyjmowała miejscowy język, obyczaje i wyznanie prawosławne i wtapiała się w miejscowe społeczności ruskie. Sprzyjał temu brak kościołów łacińskich. Niektórzy sądzą, że jedna czwarta ludności na Podolu, dziś całkowicie ukraińska, jest polskiego pochodzenia[4]. Ojciec Bohdana Chmielnickiego, Michał, był polskim szlachcicem z Mazowsza lub Podlasia i zapewne katolikiem, ale Bohdan był już wyznania prawosławnego. Nie przeszkadzało mu to pobierać nauki w kolegium jezuickim we Lwowie. Z kolei sławny Jeremi Wiśniowiecki był prawosławnym Rusinem, lecz przeszedł na katolicyzm i był polskim możnowładcą.

          Należy pamiętać, że świadomość narodowa była wówczas i długo później, zupełnie inna niż obecnie. Wyrażało to na przykład samookreślanie się jako Gente Ruthenus – natione Polonus (Z rodu ruskiego – narodowości polskiej). Adam Mickiewicz czuł się Litwinem, a jednocześnie, na wyższym poziomie Polakiem. Pojęcie narodowości miało wówczas piętrowy charakter.

          Po stronie ukraińskiej panuje opinia o przymusowej polonizacji Ukrainy. Jest to antypolski mit. Świadczy o tym brak źródeł historycznych na ten temat. Polonizacja była procesem samorzutnym i dobrowolnym. Król Polski, Władysław Jagiełło, wprowadził (w latach 1425-1434) na Rusi Halickiej i na Podolu, „prawo polskie”, na podstawie którego szlachta ruska została zrównana z polską i otrzymała identyczne z nią przywileje.[5]

          Dla wyższych warstw ruskich kultura polska była atrakcyjna i dlatego bardzo chętnie ją przyjmowały. Widziały wielkie różnice między nią, a ruską kulturą bizantyńską. Pierwsza tworzyła społeczeństwo wolnych obywateli równych sobie, bez względu na narodowość i wyznanie, nie czujących się poddanymi króla, lecz jego suwerenami. W drugiej car był władcą absolutnym i miał prawo dowolnego dysponowania życiem i majątkiem swoich poddanych. W Rzeczypospolitej było to nie do pomyślenia.

          Wejście w jej system prawny i kulturę oznaczało powiązania peryferyjnych Kresów z cywilizacją zachodnią, stabilizację i rozwój społeczno-gospodarczy. Obecność Polaków i

 

 

 

[4] Por. Maryan Słubicz, Polska miedzy Wschodem i Zachodem, Kraków 1914, s. 10.[2] Por. Władysław A. Serczyk, Historia Ukrainy, Ossolineum 1990, s. 58

[5] Por. Maryan Słubicz, Polska miedzy Wschodem i Zachodem, Kraków 1914, s. 10.[1] Por. Władysław A. Serczyk, Historia Ukrainy, Ossolineum 1990, s. 58

 

 

 

 

kolonizacja polska na Rusi była działaniem pokojowym, pozytywnym i twórczym[6]. Ziemie najdalej wysunięte na Wschód, Smoleńszczyznę i Kijów, Rzeczpospolita utraciła jeszcze w XVII wieku.

 

          Najlepszy znawca procesów narodowościowych zachodzących na Rusi/Ukrainie, znany historyk polski, Paweł Jasiennica, pisze: kultura polska okazała się na Ukrainie jedynym prawdziwym zaborcą. Uczyniła ‘parekińczykami’ jej magnatów, którzy jako prawosławni też zachowaliby miejsca w senacie i rozległe włości, ale nie chcieli być przedstawicielami plebejskiej, nieruchawej szarzyzny[7]. Do polskości garnęli się także prawosławni mieszczanie, szlachta, a oraz wyższy kler prawosławny[8].

          Obecnie niektórzy, wybitni uczeni ukraińscy wskazują na dwie zasadnicze komponenty kultury ukraińskiej i białoruskiej: bizantyńską i polską. Prof. Ihor Ševčenko pisze, iż bez Bizancjum nie byłoby Białorusi i Ukrainy ale, dodaje, nie byłoby jej także bez Polski[9].

          Historycy ukraińscy pisząc o polonizacji Ukrainy w czasach Rzeczypospolitej pomijają to, co w Rzeczpospolitej przez wieki służyło zachowaniu odrębności i tożsamości kulturowej Ukraińców. Np. fakt, że pochodzący z 1529 roku kodeks prawny, tzw. Statut litewski, obowiązujący na lewobrzeżnej i prawobrzeżnej Ukrainie, aż do zniesienia go przez cara w 1840 r., a więc przez 311 lat, był zredagowany w języku łacińskim, polskim i ruskim. W Królestwie oficjalnym językiem był polski i łacina, a w Wielkim Księstwie Litewskim - ruski i polski[10]. Sprzyjało to zachowaniu ruskiego poczucia narodowego. Dlatego na tych ziemiach Ukrainy, które pozostawały w granicach Rzeczypospolitej, zachowała się narodowa świadomość ukraińska i język ukraiński. Natomiast tam, gdzie była ona pod panowaniem Rosji, na Ukrainie Lewobrzeżnej i Wschodniej, świadomość ta i język ukraiński uległy mocnemu osłabieniu czy wprost zanikły.

 

         Rzeczpospolita przyciągała ludzi wielu innych narodowości przez panującą w niej tolerancję i wolność religijną. Obok rzymskich i łacińskich katolików byli w niej prawosławni Rusini, Ormianie (początkowo niekatolicy), Niemcy, Grecy, Tatarzy, Żydzi, Karaimi i wiele

 

 

 

[6] Por. Piotr Eberhardt, Polska ludność kresowa. Rodowód, liczebność, rozmieszczenie, Warszawa 1998, s. 27.

[7] Paweł Jasiennica, Rzeczpospolita Obojga Narodów. Srebrny wiek, Warszawa 1967, s. 219.

[8] Por. Władysław Wielhorski, Ziemie ukrainne Rzeczypospolite. Zarys dziejów, Pamiętnik Kijowski, Londyn 1959, s. 69. [9] I. Ševčenko, Religious Culture od Eastern Christianity in the teritory of the Polish-Lithuanian Commonwealth, the XVI-XVII Centuries; Tavola Rotonda, in: Le origini e le sviluppo della Christianità Slavo-Bizantina, a cura di S. W. Swierkosz-Lenart, Istituto Storico Italiano per il Medio Evo, Roma 1992, p. 462. Cyt. za: Natalia Yakovenko, Espace national et représentations de la patrie dans l’Ukraine moderne, w: L’héreditage historique de Res Publica de la Plusieurs Nations, sous la direction de Jerzy Kłoczowski, Lublin 2004, s. 104.

[10] Por. N. Davies, Serce Europy, Londyn 1995, s. 282.

 

 

 

 

innych grup etnicznych. Poza Żydami, którzy sami tworzyli dla siebie getta, wszyscy inni szybko się polonizowali, zachowując przy tym własną religię lub niekatolickie wyznanie, jeśli tego chcieli[11].

          Kresy były przez wieki, i w pewnej mierze są nadal, niespotykanym w Europie fenomenem etnicznym i kulturowym. Są bowiem mozaiką różnych narodowości, religii, wyznań, języków i kultur. Ziemiaństwo i szlachta na Kresach była dwujęzyczna. Między sobą mówiła zwykle po polsku, ale w kontaktach ze wsią posługiwała się, w zależności od terenu, językiem litewskim, białoruskim czy ukraińskim, z władzami carskimi po rosyjsku, a w wyższych sferach po francusku. Do dziś na Kresach Wschodnich Polacy, w zależności od kontekstu sytuacyjnego, mówią na Białorusi po polsku, po rosyjsku i językiem „prostym”, a na Ukrainie po ukraińsku lub po rosyjsku, ale modlą się po polsku. Na Litwie Polacy z dziećmi rozmawiają po Polsk, a z sąsiadami po litewsku lub po rosyjsku. Trwający do dziś wielokulturowy charakter Kresów widać dziś szczególnie w Wilnie.

          W Rzeczypospolitej panujące obyczaje nakazywały szanować uczucia religijne obywateli innych wyznań i religii. Jej rozbiory przerwa­ły utrwalającą się pokojową koegzystencję różnych za­mieszkujących ją narodów. Oczywiście były konflikty, niekiedy nad wyraz krwawe, jak na przykład wojny kozackie w XVII w., a wiek później hajdamaczyzna. Lewicowa publicystyka przedstawia je jako panującą rzeczywistość historyczną. Pomija i przemilcza jednak to, co świadczy o tolerancji i dobrym wielowiekowym współżyciu na Kresach różnych narodowości.

          Znany historyk brytyjski, Norman Davies, pisze: Polska była jedynym krajem w Europie, który przez długie lata przywykł do pokojowej koegzystencji katolicyzmu, prawosławia, judaizmu i mahometanizmu. Na całym kontynencie targanym przez wojny religijne tylko w Polsce powstać mogły epokowe statuty powszechnej tolerancji ogłoszone przez konfederacje warszawską w 1573 roku […] Polska naprawdę zasłużyła sobie na nazwę kraju bez stosów[12].

          3.Kultura polska a Kresy.

          Dorobek kulturowy Polaków na Kresach Wschodnich powstawał od czasów unii polsko-litewskich. Jest on ogromny. Do dziś, pomimo straszliwych zniszczeń, istnieją tam jego imponujące pomniki. Dwa najstarsze po Akademii Krakowskiej uniwersytety polskie,

 

 

 

[11] Por. Janusz Tazbir, Wkład Polski do rozwoju tolerancji, w: Wkład Polaków do kultury świata. Pod red. Mieczysława Krąpca,, Piotra Tarasa, Jana Turowskiego, Lublin 1976, s. 108; Feliks Koneczny, Polska między Wschodem a Zachodem, Warszawa b. r w., s. 23.

[12] N. Davies, Serce Europy…, s. 266.

wielkie światła naszej kultury zgaszone po ostatniej wojnie, założone zostały w XVI i XVII wieku w Wilnie i we Lwowie przez królów polskich. Obecnie służą one kulturze litewskiej i ukraińskiej. W XVII wieku w Połocku powstało Kolegium Jezuickie (późniejsza Akademia Połocka), a w Krzemieńcu na Wołyniu, z inicjatywy Tadeusza Czackiego, Liceum Krzemienieckie, zwane Atenami Wołyńskimi ze względu na wysoki poziom nauczania. Uczelnie te otwarte były dla młodzieży wszystkich nacji, religii i wyznań. Na Kresach powstały historyczne twierdze Rzeczypospolitej, dziś przyciągające turystów i wspaniałe rezydencje arystokracji, będące ośrodkami kultury, dzieł sztuki, polskich i zagranicznych wydawnictw, bibliotek. Także często piękniejsze, niż w centralnej Polsce kościoły i klasztory, bogate w dzieła sztuki sakralnej. Przejęła je zwykle Cerkiew prawosławna.

          Na Białorusi i na Ukrainie pozostała wielka część dziedzictwa kulturowego Rzeczypospolitej. Można się o tym przekonać odwiedzając dziś tamtejsze miasta i miasteczka. Jego dawną świetność ukazują najczęściej kościoły i historyczne nekropolie, np. w Wilnie, we Lwowie, w Żytomierzu. Są to świątynie wiary, a jednocześnie pomniki historii..W wyniku trwającej kilkadziesiąt lat w PRL nieobecności Kresów w nauczaniu szkolnym na każdym poziomie i w mediach, niewielu współczesnych Polaków zdaje sobie z tego sprawę. W ciągu ostatnich 25 lat ukazało się wiele cennych publikacji przedstawiających kulturowe i historyczne bogactwo Kresów.

          Trudne losy Polaków na Kresach, walka o przetrwanie i tożsamość narodową, wymagała wyjątkowego hartu ducha, a nierzadko heroizmu. To, oraz pogranicze różnych narodowości, kultur, języków i religii, kształtowało ludzi o wielkich talentach i mocnych charakterach o wiele częściej, niż gdzie indziej.

          Trudno byłoby ukazać wybitnych i znanych polskich polityków, żołnierzy, twórców literatury, malarzy, muzyków i ludzi Kościoła pochodzących z Kresów. Pomijając dawniejsze czasy byli nimi między innymi: Adam Czartoryski, Tadeusz Kościuszko, Józef Piłsudski, Witold Pilecki, Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki, Eliza Orzeszkowa, Józef Kraszewski, sławny Conrad (Konrad Korzeniowski), Maria Rodziewiczówna, Czesław Miłosz, Stanisław Moniuszko, Ignacy Paderewski, Karol Szymanowski, ks. Aleksander Jełowicki, długoletni i zasłużony rektor historycznej, Polskiej Misji Katolickiej w Paryżu, abp Zygmunt Szczęsny Feliński, abp Józef Teodorowicz obrządku ormiańskiego ze Lwowa, kard. Władysław Rubin i wielu innych.

          Historia, kultura i polska pamięć historyczna nierozerwalnie związana jest z Kresami. Ilustracją tego stwierdzenia mogą być słowa Papieża Jana Pawła II wypowiedziane podczas spotkania z Polakami w kościele Świętego Ducha w Wilnie, w czasie jego wizyty na Litwie we wrześniu 1993 roku. Wyraził w nich to, co odczuwały całe pokolenia Polaków i co wielu odczuwa dzisiaj. Powiedział wówczas: Nigdy w życiu nie byłem w Wilnie. Jestem tu po raz pierwszy. Równocześnie można powiedzieć, że przez całe moje życie, przynajmniej od czasu, kiedy doszedłem do świadomości, stale byłem w Wilnie. Byłem w Wilnie myślą i sercem, można powiedzieć całym moim jestestwem, przynajmniej w jakimś jego szczególnym wymiarze. I to mi pozostało również w Rzymie, może nawet jeszcze bardziej[13]. Kresy w ogromnym stopniu ukształtowały polskość i bez świadomości Kresów nie ma pełnej polskiej świadomości[14].

 

           4.Polacy na Kresach po rozbiorach Polski.

 

          1/ „Arki polskości”.

          Rozbiory Polski rozpoczęły trwający do dziś dramat Polaków na Kresach. Pierwszym jego aktem były represje caratu w XIX w. po kolejnych powstaniach polskich. Po Listopadowym, w wyniku zarządzonej przez cara Aleksandra II weryfikacji dyplomów szlacheckich, tylko na Ukrainie 340 tys. zubożałej szlachty zostało, w latach 1832-1863, spisanej do stanu chłopskiego[15]. Był to cios dla niej bardzo dotkliwy, bo degradujący ją społecznie. Podlegała odtąd poborowi rekrutów, służbie wojskowej przez 21 lat i pozbawiona została dostępu do szkół. Podobny proces miał miejsce na Białorusi. Jego celem była jej rusyfikacja i wyniszczenie narodu polskiego. Jeśli ogromna większość tej ludności, już w stanie chłopskim, jej nie uległa, to jedynie dzięki mocnej więzi z Kościołem katolickim obrządku rzymskiego, w którym obok łaciny będącej barierą dla rusyfikacji, panował język polski.

          Po Powstaniu Styczniowym dziesiątki tysięcy jego uczestników zostało deportowanych na Syberię, a ich majątki zostały skonfiskowane. To była tylko część represji. Do rewolucji bolszewickiej ośrodkami kultury polskiej i „arkami polskości” były na Kresach dwory arystokracji i ziemiaństwa. Niezwykły był ich wpływ na niepolskie otoczenie. Na Wileńszczyźnie po Powstaniu Styczniowym, w czasie największego antypolskiego ucisku, kontrast między polską kulturą dworów szlacheckich i kulturą reprezentantów władzy carskiej sprawił, że samorzutnie spolonizowały się tam wsie etnicznie litewskie. Dziś także możemy

 

 

 

[13] Papież Jan Paweł II do Polonii i Polaków za granicą 1979-2003. Przemówienia, listy, telegramy. Opracowanie ks. Roman Dzwonkowski SAC, Wyd. Apostolicum 2012, s. 162.

[14] Por. Bronisław Wildstein, Świat utracony, „Do Rzeczy”. Historia, Nr 8/2013, s. 87.

[15] Por. Daniel Beauvois, Polacy na Ukrainie 1831-1863. Szlachta polska na Wołyniu, Podolu i Kijowszczyźnie. Paryż 1988, s. 127. 139.

 

 

 

spotkać na Kresach Polaków z wyboru, ludzi innej niż polska narodowości, którzy, po zetknięciu się z kulturą polską i poznaniu jej, wybrali samoidentyfikację z polskością i z duchowym dziedzictwem polskiego narodu[16].

          2/ Martyrologium polskiej ludności kresowej w ZSRS w latach 30.

          Publikacje polskie i inne z ostatnich kilkunastu lat ukazały rozmiary tragicznych losów Polaków na tych Kresach, które po traktacie ryskim znalazły się w granicach Rosji Sowieckiej. Według spisu ludności ZSRS z 1926 r. było ich tam 593 tys. Na Białorusi 97 tys., na Ukrainie 496 tys. W rzeczywistości ludności określającej się jako Polacy, było nie mniej niż 300 tys. na Białorusi, a na Ukrainie ponad 650 tys.[17] W sumie blisko milion.

          Ich przywiązanie do Kościoła katolickiego, odrzucanie komunistycznego ateizmu i obrona przed kołchozami, obudziła wrogość i nienawiść władzy sowieckiej. Przybrała one zbrodnicze formy i ogromny zasięg. Jedynie w czasach Wielkiego Terroru pod koniec lat 30., od 15 sierpnia 1937 do 15 listopada 1938 r., aresztowanych i skazanych zostało 140 tys., z czego 111tys. rozstrzelano[18] na podstawie sfingowanych zarzutów szpiegostwa na rzecz Polski, Japonii i innych państw. Do tej liczby trzeba dodać rodziny aresztowanych. Wówczas liczba represjonowanych wyniesie 200 tys. Sam fakt bycia Polakiem i praktykującym katolikiem wystarczał do skazania na łagry i na śmierć. Nie było rodziny, która by nie straciła kogoś bliskiego i nie cierpiała z powodu antypolskich represji[19]. Było to ludobójstwo z powodów etnicznych. Wszyscy, niezależnie od miejsca zamieszkania, zaliczeni zostali do tzw. „wrogów ludu” („wragi naroda”). To określenie uzasadniało wyroki skazujące na łagry lub rozstrzelanie. Lata 1936-1939 były prawdziwym holokaustem Polaków[20].

          Na Ukrainie Polacy stanowili zaledwie 1,5% populacji, lecz aż 18,9% skazanych w latach 1937-1938 [21]. Wcześniej, w 1936 r., z Zachodniej części Ukrainy graniczącej z Polską, wywiezionych zostało do Kazachstanu ok. 60 tys. Polaków.

          Na Białorusi Polacy z sowieckiej republiki białoruskiej i Kresów II RP, ginęli od 1937 r. do 1941 r. w Kuropatach k. Mińska. Zamordowanych zostało tam co najmniej kilkadziesiąt

 

 

 

[16] Por. Aleksander Siomionow, Polak z wyboru, Lublin – Lida 2011.

[17] Por. Mikołaj Iwanow, Pierwszy naród ukarany. Polacy w Związku Radzieckim 1921-1939, Warszawa - Wrocław 1991, s. 72, 82.

[18] Stéphane Courtois, Nicolas Werth, J.-L. Panne, A. Paczkowski, K. Bartošek, J.-L. Margolin, Czarna księga komunizmu. Zbrodnie, terror, prześladowania, Warszawa 1999, s. 344.

[19] Piotr Kościński, Skazanie w każdym domu, „Rzeczpospolita. Plus Minus” , 17-18 Marca 2012, s. P16.

[20] Por. „Najwyższy Czas!”, 7 Marca 2009, Nr 10 (961).

[21] Por. Hiroaki Kuromiya, Głosy straconych, Warszawa 2008, s. 192.

 

 

 

tys. osób, w ogromnej mierze Polaków[22]. Na Ukrainie podobne miejsca były w Winnicy, Kamieńcu Podolskim i Płoskirowie (od 1953 r. Chmielnickij). Miejscami męczeństwa katolickiej ludności polskiej były niekiedy podziemia kościołów, np. w Kamieńcu Podolskim, w Połonnem i w Latyczowie na Ukrainie, w Mozyrzu na Białorusi. Nieznana jest liczba tych, którzy zginęli w łagrach, więzieniach i na zesłaniu.

          Ogólna liczba strat społeczności polskiej w ZSRS do 1941 r., oceniana jest na 30% stanu z końca lat 20[23]. Według danych rosyjskiego Stowarzyszenia „Memoriał”[24], odsetek represjonowanych Polaków przekracza wielokrotnie odsetek podobnie traktowanych osób innej narodowości. Należą oni, zdaniem badaczy tej instytucji, do narodowości najbardziej prześladowanych w ZSRS ze względów religijnych i narodowych[25]. W ostatnich latach ukazało się na ten temat wiele przejmujących prac historycznych.

 

          3/ Lata II wojny światowej

          Zajęcie 17 września 1939 r. przez Armię Czerwoną połowy terytorium II Rzeczypospolitej było początkiem nowego dramatu ludności polskiej i ostatecznej zagłady dawnych Kresów. Już w dniu wtargnięcia wspomnianej armii do Polski rozpoczęły się areszty i eksterminacja jej warstwy przywódczej: inteligencji, ziemiaństwa, urzędników państwowych i księży. Bez wieści zginęło, jak się ocenia, kilkadziesiąt tysięcy osób. Kilka miesięcy później rozpoczęła się największa w dziejach Polski deportacja do Rosji Północnej, na Syberię i do Kazachstanu. Do czerwca 1941 r. objęła ona ok. milion osób, w ogromnej większości Polaków. Po ataku Niemiec na ZSRS 22 czerwca 1941 r. wycofujące się oddziały NKWD wymordowały kilkanaście tysięcy osób więzionych we wszystkich większych miastach na Kresach, w tym 42 księży. Z kolei w czasie okupacji niemieckiej, w latach 1942-1944, odziały UPA dokonały okrutnej eksterminacji ponad stu tysięcy ludności polskiej na Wołyniu i w dawnych województwach południowo wschodnich Polski.

          Dziś ta ostatnia część Kresów przypomina Polakom mityczną Atlantydę, krainę o bogatej kulturze i cywilizacji, którą zniszczyły trzęsienia ziemi i zatopiły wody morskie[26]. Nieodwracalnie zniszczona została odwieczna struktura społeczna, ekonomiczna i kulturowa Kresów. Na Wołyniu i Podolu w ciągu ostatnich dwudziestu lat wyłoniły się wprawdzie

 

 

 

[22] Por. Jewgienij Gorelik, Kuropaty. Polski ślad, Warszawa 1996, s. 7, 61, 65. Dokładna liczba nie jest znana, gdyż wszystkich grobów nie zbadano. Wymieniana jest liczba 250 tys.

[23] Mikołaj Iwanow, Pierwszy naród ukarany. Polacy w Związku Radzieckim 1921-1939, Warszawa – Wrocław 1991.dz. cyt., s. 372, 377.

[24] MEMORIAŁ- stowarzyszenie rosyjskie zajmujące się badaniami historycznymi i propagowaniem wiedzy o ofiarach sowieckich, w tym stalinowskich represji, a także obroną praw człowieka w krajach byłego ZSRS.

[25] Repressii protiw Poliakow i polskich grażdan. Red. A. E. Gurianow, Moskwa 1997. MEMORIAŁ, s. 3.

[26] Opisał ją znany filozof grecki Platon, żyjący w V w. przed n. Chr. Miała istnieć nad Oceanem Atlantyckim

 

 

 

niektóre jej elementy w postaci kościołów, lecz już rozbrzmiewa w nich często inny niż poprzednio język i śpiew. W przeciwieństwie do poprzedniego okresu, główne skupiska Polaków na Ukrainie istnieją obecnie za przedwojenną wschodnią granicą Polski, w obwodzie żytomierskim, chmielnickim i winnickim.

 

          4/ Polacy na Kresach w powojennym systemie sowieckim.

          Na Kresach Wschodnich I i II RP, włączonych w 1945 r. do Białorusi i Ukrainy, pozostało po wojnie, według spisu ludności z 1959 r., ponad 900 tys. ludności polskiej. Dwadzieścia lat później było jej już tylko 636 tys.[27]. W rzeczywistości liczba ta była znacznie wyższa. W czasie spisów często bez pytania zapisywano Polaków do narodowości białoruskiej lub ukraińskiej[28]. Polaków o różnym stopniu identyfikacji z polskością jest na Kresach znacznie ponad dwa miliony. Polacy na Białorusi są trzecią, po Białorusinach i Rosjanach, grupą narodową i największym skupiskiem Polaków poza granicami Polski. Jednak młode ich pokolenie, nie znając historii i kultury polskiej bardzo często wybiera już białoruską opcję narodowościową.

          Bezpośrednio po wojnie, w latach 1945-1952, z ziem II RP miała miejsce nowa, ostatnia już fala deportacji na Syberię i do Kazachstanu. Objęła 35 tys. ludności polskiej, zaliczonej do tzw. kułaków[29]. Ponadto około tysiąc żołnierzy z Armii gen. Władysława Andersa, którzy po wojnie wrócili z Zachodu do siebie, już na Białorusi, na Litwie i na Ukrainie, zostało wraz rodzinami deportowanych na Syberię[30]. Wszyscy przeżyli grabież i zniszczenie dorobku całych pokoleń i znaleźli się na najniższym szczeblu drabiny społecznej. Ogromna większość w kołchozach i w fatalnej sytuacji materialnej. Przez pierwsze lata

 

 

 

[27] Por. Piotr Eberhardt, dz. cyt. s. 228, 232.

[28] Bardzo często miało miejsce zapisywanie Polaków bez ich wiedzy i zgody, do innej narodowości. Dotyczyło to szczególnie Białorusi. Ilustracją tych działań może być list jednego z mieszkańców tej republiki do redakcji tygodnika polskiego „Głos znad Niemna” ukazującego się w Grodnie. Pisał w nim: Pochodzę z byłego obwodu Małodeczeńskiego, gdzie w latach 1949-1950 wszystka ludność polska tu zamieszkująca była brutalnie w sto procent przepisana na Białorusinów. Zrobiono to było z moimi rodzicami i całą rodziną, więc i ja w przeszłości w moim służbowym życiorysie musiałem odziedziczyć przypisaną stalinowskim totalitaryzmem tą drugą narodowość. W czasie chruszczowskiej odwilży w 1957 r. próbowałem odzyskać utraconą narodowość, lecz, niestety, tylko w ciągu miesiąca mogłem cieszyć się sukcesem po czym znów odebrano mi paszport z wpisem Polak. W 1970 r. w sprawie pomocy odzyskania tożsamości narodowej zwracałem się do Ambasady Polskiej w Moskwie. W rozmowie Ambasador współczuwał mi z istniejącej dyskryminacji Polaków ZSRR, lecz jednocześnie radził pogodzić się z zaistniałą sytuacją, gdyż walka o godność narodową może mieć fatalne skutki, a Ambasada Polska nic nie ma do powiedzenia w tej sprawie przed rządem sowieckim i dał mi do zrozumienia, że oni tu w Moskwie, bardziej się boją władz niż mieszkający tu Polacy. „Głos znad Niemna” (Grodno), 15 II 1992 nr 3/14/, s. 10.

[29] Por. Adam Białous, Porażająca skala deportacji, „Nasz Dziennik”, 25 IV 2012, s. 4.

[30] Por. Spod Monte Cassino na Sybir. Deportacja byłych żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie z Białorusi, Litwy i Ukrainy w 1951 roku, Warszawa 1998. Opracował Przemysław P. Romaniuk.

 

 

 

kołchozy nie płaciły za pracę. Władze sowieckie dokładały wszelkich starań, by zdepolonizować Kresy Wschodnie.

          Przez dwa pokolenia Polacy na Łotwie, Białorusi i Ukrainie nie posiadali oświaty w języku polskim i podlegali silnej presji asymilacyjnej. Z tego powodu ogromna większość z nich utraciła znajomość języka ojczystego. Szkoły polskie istniały tylko na Litwie. Jednak asymilacja językowa nie oznaczała wynarodowienia, choć je ułatwiała. W sferze codziennej komunikacji gwara białoruska (tzw. język „tutejszy” lub „prosty”), język ukraiński i rosyjski istniał i nadal istnieje, razem z polską świadomością narodową. Tylko w sferze sakralnej Polacy przywiązywali wielkie znaczenie do języka polskiego. Był on bowiem dla nich i jest nadal najważniejszym znakiem polskiej przynależności narodowej i duchowej tożsamości.

          5/ Ostatnie ćwierćwiecze.

          Tzw. „pieriestrojka”, a następnie rozwiązanie ZSRS pod koniec 1991 r., obudziło nadzieje Polaków na Kresach. Na Łotwie, Litwie, Białorusi i Ukrainie powstały Związki Polaków mające na celu niesienie pomocy ludności polskiej w zachowaniu języka, kultury i łączności z Macierzą. W ich ramach powstał cały szereg różnych, lokalnych stowarzyszeń o tych samych zadaniach. Spełniają one ważną rolę w tej dziedzinie. Dzięki pomocy z kraju powstała prasa w języku polskim oraz pewna liczba szkół i punktów nauczania języka polskiego. Młodzież polskiego pochodzenia, dzięki stypendiom rządu polskiego i innym (Fundacja Jana Pawła II) zaczęła udawać się na studia do Polski.

          W ciągu ostatnich 25 lat Polacy na Kresach osiągnęli pewne sukcesy, lecz przeżyli także porażki i rozczarowania, w stosunku do władz miejscowych i władz w Polsce. Powrót do własnej tradycji, kultury i języka został utrudniony.

          Swój stosunek do krajów zamieszkania i do Polski Związki Polaków na Kresach wyrażają w następujących słowach: Litwa naszą Ojczyzną – Polska naszą Macierzą. Białoruś naszą Ojczyzną – Polska naszą Macierzą. Ukraina naszą Ojczyzną – Polska naszą Macierzą. Ciekawe jest hasło Polaków z Wilna. Wyrażone w tamtejszym języku brzmi ono: „Wilna moja i twoja, Vilnius Man ir tavo”[31]

 

          5. Kościół katolicki a Polacy na Kresach

 

 

 

[31] Por. Kamil Pecela, Kobyłka, toczyłka i mobilnik, „Nowa Europa Wschodnia”, Nr 3-4/2013, s. 109.

 

 

 

Kościół katolicki był zawsze na Kresach ostoją polskości. Nie było to, rzecz jasna, jego celem. Był nią dlatego, że ogromną większość jego wiernych stanowili Polacy i Kościół zapewniał im opiekę religijną w tym języku, jaki pragnęli mieć w kościele, to znaczy w języku polskim. Poza kościołami nie miał on w przestrzeni publicznej żadnych praw w czasach carskich i w ZSRS. Dzięki polskiej hierarchii, duchowieństwu w terenie i samym wiernym, nie powiódł się w XIX w. plan caratu wprowadzenia do kościołów języka rosyjskiego zamiast polskiego[32]. Władze sowieckie nie ingerowały w sprawę języka w kościołach, lecz je zamykały i likwidowały.

          Za panowania komunizmu na Kresach Wschodnich I RP przez lat 70, a na Kresach II RP przez lat 50, nie ukazał się ani jeden druk religijny w języku polskim. Modlitewniki i teksty pieśni kościelnych przepisywano ręcznie w tym języku, lecz często już alfabetem rosyjskim, ponieważ polski już nie wszyscy znali. Były one dla wielu osób podręcznikami języka polskiego. Przez swój związek z religią i wiarą nabierał on swoistego, sakralnego charakteru. Teksty modlitw i pieśni w języku polskim znali doskonale na pamięć. W czasach pierestrojki i później, pojawiły się modlitewniki drukowane cyrylicą w języku polskim lub dwujęzyczne.

          Dla zrozumienia obecnej sytuacji Polaków w Kościele na Kresach należy przypomnieć dwa charakterystyczne zjawiska, nieznane w Polsce. Otóż Polacy na Białorusi i na Ukrainie, choć są tam mniejszościami narodowymi, to jednak stanowią nadal znaczną większość wiernych tego Kościoła.

          Kolejne, typowe dla Kresów zjawisko to fakt, że Polacy na co dzień zwykle nie mówią po polsku, nawet gdy znają ten język, 

lecz modlą się po polsku. W komunikacji codziennej na wsi na Białorusi używają tzw. języka „prostego” (miejscowa gwara), a w miastach i miasteczkach rosyjskiego. Na Ukrainie panuje język ukraiński, a na wschodzie

 

 

[32] Po Powstaniu Styczniowym władze carskie podjęły próbę wprowadzenia do kościołów katolickich obrządku rzymskiego, języka rosyjskiego. Rada Ministrów opracowała plan zastąpienia, w paraliturgii i nauczaniu w kościołach języka polskiego rosyjskim. W 1869 i 1870 r. wydany został tzw. „Triebnik”, czyli rytuał w języku rosyjskim dla nabożeństw poza Mszą św., w której pozostawał język łaciński. „Triebnik” zawierał także teksty kazań na niedziele i święta w języku rosyjskim, modlitewnik oraz zbiór pieśni kościelnych przełożonych z języka polskiego. W 1868 r. wydano zakaz używania polskich książeczek do nabożeństwa. W spokoju pozostawiono języki: litewski, łotewski, niemiecki i francuski. Ponieważ wprowadzanie „Triebnika” w życie spotkało się z oporem wiernych, proboszczów i biskupów, zastosowano represje. Na Białorusi zamknięto czterdzieści kościołów. Księża byli karani i pozbawiani stanowisk, niekiedy deportowani na Syberię. W głąb Rosji deportowanych zostało kilku biskupów. M. in. bp kamieniecki, Antoni Fijałkowski i łucko-żytomierski, Kasper Borowski. Do wprowadzenia „Triebnika” władze posługiwały się policją, administracją oraz tą częścią duchowieństwa, niewielką zresztą (ok. 4%), pozyskaną za pomocą nagród pieniężnych za wprowadzenie „Triebnika”. Na stałe weszły jednak do paraliturgii tylko modlitwy w języku rosyjskim po Mszy św. w uroczystości Dworu carskiego.

 

 

 

tego kraju, rosyjski. Natomiast w życiu religijnym, osobistym i wspólnotowym w kościołach, powszechnie panował do Kresach do niedawna język polski.

          Dla księży z Polski, którzy udali się do pracy w parafiach polskich na Kresach pod koniec lat 80. i później, było to zjawisko zaskakujące i niezrozumiałe. Nieznana im była specyfika kulturowa Kresów Wschodnich i fakt, że polskość na Kresach od dawna nie jest związana ze znajomością języka polskiego i z używaniem go na co dzień, lecz polega na poczuciu duchowej odrębności w stosunku do kultury ruskiej, na uczuciowym związku z polskością i na ukrytym patriotyzmie polskim.

          Toteż za pilne zadanie duszpasterskie uznali wprowadzenie do kościołów języka białoruskiego i ukraińskiego. Uzasadniali to postulatem pełnego rozumienia przez wiernych liturgii i kierowanego do nich nauczania. Tymczasem dla ogromnej ich większości była ona zrozumiała z racji odwiecznego w niej uczestniczenia. Jedynie współczesny język polski kazań duszpasterzy z Polski nie zawsze był zrozumiały.

          Nadal i dziś tak mocnych odpowiedzi liturgicznych i śpiewów w języku polskim, jakie można usłyszeć w kościołach na Kresach, trudno jest usłyszeć w Polsce. Inicjatorzy zmian językowych brali pod uwagę poznawczą funkcję języka liturgii i nauczania, lecz nie uświadamiali sobie niezwykle ważnej ludzi funkcji emocjonalnej i narodowej języka polskiego. Był on dla nich bowiem najważniejszą oznaką duchowej i narodowej odrębności.

          Jeśli inne języki były stosowane w liturgii równolegle z polskim, było to przyjmowane z aprobatą. Gdy natomiast język polski był ograniczany lub całkowicie eliminowany, było to dla Polaków niezwykle przykry zawód, ponieważ jest on w modlitwie ich „językiem serca”. W tym języku w czasie prześladowań zachowali i przekazali wiarę kolejnym pokoleniom, walcząc o prawo do jej wyznawania. W nowych czasach z poświęceniem starali się o odzyskanie kościołów i je odbudowali.

          Pomimo ogromnych strat osobowych Kościoła katolickiego na Białorusi i na Ukrainie w wyniku II wojny światowej oraz zmian w narodowościowym składzie jego wiernych, ich większość, jak wspomniano, w dalszym ciągu, stanowią osoby utożsamiające się z narodowością polską. Badania socjologiczne przeprowadzone w 2000 r. na Ukrainie wykazały, że 71% procent katolików tego obrządku deklarowało narodowość polską[1]. Analogiczne badania na Białorusi w 2003 r., dowiodły, że 63 proc. katolików uważa się tu za Polaków. W diecezji grodzieńskiej odsetek ten wynosi 80 proc., w pińskiej - 70 proc., w

 

 

 

[33] Por. R. Dzwonkowski SAC, O. Gorbaniuk, J. Gorbaniuk, Postawy katolików obrządku łacińskiego na Ukrainie wobec języka polskiego, Lublin 2001, TNKUL, s. 95. Badania objęły 1300 osób w 57 wybranych losowo parafiach, które stanowiły wówczas 11,5% ogółu istniejących.

 

 

 

witebskiej - 57 proc., a w archidiecezji mińsko-mohylewskiej - 35 procent. Aż 82 proc. katolików podało, że ma pochodzenie polskie, w tym 66 proc. pochodzi z rodzin całkowicie polskich, a 16 proc. z mieszanych. Tylko 18% badanych podało, że pochodzi z rodzin niepolskich. Największy odsetek katolików polskiego pochodzenia, bo 95 proc., jest w diecezji grodzieńskiej, a najmniejszy w archidiecezji mińsko-mohylewskiej, bo 73 procent[34]. Tak więc na zachodnich obszarach dawnych Kresów większość wiernych stanowią Polacy i oczekują języka polskiego w kościele.

          W ostatnim ćwierćwieczu w Kościele katolickim obrządku rzymskiego na Kresach dokonały się zasadnicze zmiany kulturowe. W wyniku małżeństw mieszanych i procesu wynarodowienia, w niegdyś etnicznie polskich społecznościach katolickich są obecnie wierni o innej niż polska świadomości narodowej i konieczny jest język inny niż polski. Kościół niegdyś kulturowo polski stał się już w ogromnej mierze Kościołem kulturowo białoruskim i ukraińskim. Jest to proces nieunikniony i konieczny. Umocniło to ponadto pozycję Kościoła w państwie. Nie jest już on bowiem wspólnotą jednej grupy narodowej[35]. Depolonizacja Kościoła na Kresach uwarunkowana jest kilkoma czynnikami. Mają one charakter duszpasterski (różna narodowość wiernych), narodowościowy (białoruska i ukraińska opcja narodowościowa nowego pokolenia miejscowych duszpasterzy) i polityczny (presja administracji państwowej).

          Jeśli Kościół na Kresach nie jest już kulturowo polski, to jednak z racji swej misji Kościoła dla wszystkich, musi pozostać także Kościołem Polaków, to znaczy dostrzegać ich obecność i odpowiadać na ich oczekiwanie w dziedzinie języka. Jest ono oparte na prawach człowieka i na nauczaniu Kościoła, który poleca biskupom ordynariuszom i duszpasterzom zapewnienie opieki religijnej wiernym w tym języku, jakiego oni pragną. To przypomnienie jest aktualne z tego względu, że w praktyce coraz częściej spotyka się monoetniczne widzenie miejscowego Kościoła, pomijające obecność w nim Polaków. Nie odpowiada ono rzeczywistości i nie odpowiada jego katolickiemu charakterowi. Monoetniczne postrzeganie Kościoła na Kresach sugerują określenia w rodzaju: „Kościół litewski”, „Kościół białoruski”, „Kościół ukraiński”. Właściwe określenia, nie zawierające tej sugestii to: „Kościół na Litwie”, Kościół na Białorusi”, „Kościół na Ukrainie”. Wskazują one bowiem na obecność w Kościele wiernych różnej narodowości.

 

 

 

[34] Por. R. Dzwonkowski SAC, Oleg Gorbaniuk, Julia Gorbaniuk, Postawy katolików obrządku łacińskiego na Białorusi wobec języka polskiego, Lublin 2004, TNKUL, s. 14, 117, 123.

[35] Por. Mariusz Maszkiewicz, Między bezpieczeństwem a tożsamością. Rosyjskie, ukraińskie i białoruskie interpretacje idei w polskiej polityce wschodniej (1900-2010), Wrocław 2013 s. 433.

          Zasięg języka polskiego w Kościołach na Kresach zmienia się w zależności od terenu. W diecezji grodzieńskiej jest on najczęściej głównym językiem liturgii. Gdzie indziej jest w pewnym stopniu obecny, niekiedy ma formę szczątkową lub nie ma go wcale. Z rozporządzenia księży biskupów na Białorusi w niedziele i święta w każdym kościele ma być odprawiana przynajmniej jedna liturgia w języku białoruskim. Władze państwowe są zainteresowane wprowadzaniem języka białoruskiego do kościołów. Zadecyduje to bowiem o istnieniu Polaków na Białorusi.

          Papież Jan Paweł II w Adhortacji Familiaris consortio (1982), zwrócił uwagę, że „w Kościele wszyscy powinni […] znaleźć ‘swoją ojczyznę’” (n. 27). W tym zdaniu chodzi o ojczyznę duchową. Lecz polskie mniejszości narodowe pozostające poza krajem ojczystym w wyniku nowych granic politycznych, dzięki obecności w Kościele języka polskiego, pragną i mogą w nim odnajdować duchowe uobecnienie także i ojczyzny ziemskiej, umacniające ich wiarę.

          W pogłębieniu religijności i ożywieniu polskiej tożsamości narodowej na Kresach ważną rolę odegrały wizyty papieża Jana Pawła II w krajach bałtyckich (1993), na Ukrainie (2001) i w Polsce, gdzie w spotkaniach z nim masowo uczestniczyli szczególnie Polacy z Białorusi, dokąd papież nie mógł się udać[36].

 

          Władze III Rzeczypospolitej a Polacy na Kresach.

 

          Temat ten można tu poruszyć jedynie bardzo ogólnie. Po rozwiązaniu się ZSRS i powstaniu nowych państw za naszą granicą wschodnią, Polska zawarła w nimi bardzo obiecujące traktaty o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy. W roku 1992 z Łotwą, Białorusią i Ukrainą, a w 1994 z Litwą. Gwarantowały one polskim mniejszościom narodowym w tych państwach i ich mniejszościom narodowym w Polsce, prawa do swobodnego wyrażania, zachowania i rozwijania swej tożsamości narodowej, kulturowej, językowej i religijnej, bez jakiejkolwiek dyskryminacji, na zasadzie wzajemności. Wyliczone zostały szczegółowo formy jego realizowania. W Traktacie zawartym z Ukrainą czytamy o realizacji prawa do:

- nauczania i uczenia się języka ojczystego i w języku ojczystym, swobodnego posługiwania się nim, dostępu, rozpowszechniania i wymiany informacji w tym języku,

 

 

 

[36] Por. Roman Dzwonkowski SAC, Papież Jan Paweł II. Spotkania z Polakami na Wschodzie 1993, 1999, 2001, 2002, Warszawa - Lublin 2012, passim.

 

 

 

- zakładania i utrzymywania własnych instytucji i stowarzyszeń oświatowych, kultu­ralnych i religijnych,

- wyznawania i praktykowania swej religii, używania imion i nazwisk w brzmieniu przyjętym dla języka ojczystego,

- ustanawiania i utrzymywania niezakłóconych kontaktów między sobą w obrębie kraju zamieszkania, jak również przez granice [37]. Analogiczne ustalenia zawarte są w Traktatach z innymi, wspomnianymi państwami.

          Polska ze swoich zobowiązań wobec mniejszości litewskiej, białoruskiej i ukraińskiej zawartych w Traktatach wywiązuje się bez zarzutu. Wszystkie ich instytucje są finansowane przez państwo polskie. W jakim stopniu zasada wzajemności w stosunku do mniejszości polskich, jest realizowana po stronie wschodniej? Wiadomo, że nie jest ona respektowana. Np. władze litewskie od 20 lat nie wprowadzają w życie niezwykle ważnego dla Polaków prawa do używania imion i nazwisk w brzmieniu polskim, przyjętego przez nie w Traktacie. Polacy na Litwie nie widzą, by Polska podejmowała to zagadnienia oraz inne, żywotne dla nich sprawy, jak np. kwestię prawa do odzyskania przez nich zagrabionej im po wojnie pod kołchozy zmieni. Sami są bezsilni wobec wywłaszczania i zajmowania, niekiedy siłą, ich ziemi.

          Panuje opinia, że na traktowanie przez dyplomację polską Polaków na Kresach ma nadal wpływ tzw. „doktryna Giedroycia”[38]. W czasach istnienia ZSRS, redaktor paryskiej „Kultury”, Jerzy Giedroyć, niezwykle zasłużony dla niezależnej myśli polskiej, głosił tezę, że Polska powinna pełnić na Wschodzie prometejską rolę, to znaczy wspierać dążenia do niepodległości Litwy, Białorusi i Ukrainy, która będzie pewnym zabezpieczeniem niepodległości Polski przed zagrożeniem ze strony wielkiego sąsiada na Wschodzie. Gdy Związek Sowiecki przestał istnieć, przyjęto nową wersję idei redaktora Giedroycia: należy utrzymywać dobre stosunki z tymi państwami i unikać podnoszenia kwestii, które mogłyby tym stosunkom zaszkodzić.

          Stosowanie tej zasady widoczne jest w niewielkim zainteresowaniu Polski polskimi mniejszościami narodowymi w tych krajach i realizowania przez te ostatnie zasady wzajemności w wypełnianiu przyjętych zobowiązań wobec mniejszości polskich. Ma to negatywny wpływ na sytuację Polaków na Kresach. Widzą oni w tym słusznie dowód słabości państwa polskiego.

 

 

 

[37] Traktat z Ukrainą, Artykuł 11.

[38] Por. Zbigniew Kurcz, Mniejszość polska na Wileńszczyźnie, Studium socjologiczne, Wrocław 2005, s. 376-394. Autor nazywa ją „mitem Giedrycia”.

 

 

 

Zdaniem prof. Andrzeja Nowaka, znawcy Rosji i sowietologa, postawę władz polskich wobec Polaków na Kresach inspiruje idea coraz pełniejszej i doskonalszej integracji z Unią Europejską poprzez napicie się wody z Lety, czyli rzeki zapomnienia[39]. Zapomnienia o dotychczasowej naszej tożsamości narodowej, opartej na naszej przeszłości, historii i kulturze.

          Prof. Nowak pisze to w związku ze sporami litewsko-polskimi dotyczącymi naszej wspólnej historii i stwierdza, że obrona pamięci o niej i o Kresach jest konieczna, lecz nie przeciwko Litwinom, ale przeciwko zapomnieniu o Kresach. Można to odnieść i do pozostałych naszych sąsiadów na Wschodzie, Białorusinów i Ukraińców.

          Po 1990 roku powstały w Polsce instytucje pozarządowe niosące pomoc Polonii na Zachodzie i Polakom na Wschodzie w zachowaniu ich kultury i narodowej tożsamości. Najważniejszą z nich jest Stowarzyszenie WSPÓLNOTA POLSKA. Do niedawna Senat RP przekazywał jej i innym instytucjom zajmującym się Polakami na Wschodzie fundusze na ten cel. W ciągu ponad 20 lat WSPÓLNOTA POLSKA położyła ogromne zasługi w dziedzinie wspomnianej pomocy i zdobyła doświadczenie w tej dziedzinie.

          W ub. roku dysponowanie funduszami Senatu przejęło MSZ. W rezultacie dotacje na instytucje służące Polakom na Kresach zostały radykalnie zmniejszone. Działalność krajowych oddziałów Stowarzyszenia WSPÓLNOTA POLSKA na rzecz Polaków za wschodnią granicą została ograniczona, a istnienie mediów polskich na Wschodzie zostało zagrożone. Dotychczasowe fundusze, dzięki którym mogły istnieć i działać kresowe media polskie, zmniejszyły się o 50% i często, z powodu biurokratycznych procedur nie dotarły do nich. Wiele z nich zawiesiło już lub zlikwidowało swoją działalność[40]. Tymczasem to one integrują i ożywiają tamtejsze środowiska polskie i ukazują kulturę polską, która w mediach litewskich, białoruskich, ukraińskich i rosyjskich jest nieobecna. Służą więc także interesom Polski jako narodu i państwa.

          Bardzo pozytywną decyzją w stosunku do Polaków na Kresach było wprowadzenie w 2007 roku Karty Polaka, dokumentu potwierdzającego przynależność do narodu polskiego. Ma ona dla nich ważne znaczenie moralne jako znak pamięci Polski o nich po długim okresie zapomnienia i jako pewnego rodzaju rekompensata za doznane krzywdy. Daje ona pewne uprawnienia, choć nie oznacza przyznania obywatelstwa polskiego, do osiedlania się na

 

 

 

[39] Por. Andrzej Nowak, Unia tajemnicą pamięci, „Gość Niedzielny” , Nr 29/2013, s. 74. Leta - w mitologii greckiej rzeka zapomnienia w Hadesie, z której każdy zmarły musiał się napić, aby zapomnieć o życiu ziemskim.

[40] Por. Artur Stelmasiak, Zapaść polskich mediów na Wschodzie, „Niedziela”, Nr 41/2013, s. 42.

 

 

 

terytorium Rzeczypospolitej Polskiej i prawa przekraczania bez wizy granic Rzeczypospolitej.

          Postulaty pod adresem władz polskich, dotyczące Polaków na Kresach, w następujący sposób sformułował aktualny poseł do Parlamentu Europejskiego, Janusz Wojciechowski, pisząc:

          Polacy na Kresach, na Litwie, Ukrainie i Białorusi, będący obywatelami tych państw, muszą mieć pełne prawo do swojej polskości, do polskiego języka, polskich szkół, polskich nazwisk, polskiej tradycji i kultury. Także polskiej ziemi i innej własności. Wszelka dyskryminacja mniejszości polskiej powinna być traktowana jako wspólny narodowy problem. Tu nie może być owijania w «dyplomatyczną» bawełnę, tu musi być jasna i jednoznaczna obrona rodaków. Polak na Litwie, Ukrainie czy Białorusi, musi mieć takie same prawa jak Litwin, Ukrainiec czy Białorusin w Polsce (…). Powinniśmy praw Polaków na Kresach bronić tak samo twardo jak Węgrzy bronią praw swoich rodaków na Słowacji. W razie czego powinniśmy zwracać się do przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, żeby nas bronił (…). Obrona Rodaków musi być sprawą ogólnonarodową, ponad podziałami[41]. Na Kresach żyją setki tysięcy Polaków. Ich nadzieje na przyszłość związane są z Macierzą. Czekają na jej zainteresowanie się nimi. *

 

          7.Kresy przyszłości

          Kresy to nostalgia Polaków. Ale zainteresowanie nimi nie może kończyć na nostalgii przekazywanej młodszemu pokoleniu. Powinna jej towarzyszyć poznawanie ich dziejów, ich roli w naszej kulturze oraz pamięć o żyjących tam naszych rodakach. Niezwykle ważne jest poznawanie Kresów z autopsji, co dzisiaj nie jest trudne. Zostały one Polsce zabrane i tego faktu nie zmienimy. Ale ich miejsca w naszej historii i kulturze oraz żyjących tam Polaków nie możemy zapomnieć. Zbiorowa amnezja o Kresach – oznacza atrofię kulturową i moralną.

          Zasadniczą rolę w sprawie Kresów ma do odegrania rząd polski przez właściwą koncepcję polityki wschodniej. Może jej służyć nawiązywanie wszechstronnych stosunków gospodarczych, kulturalnych i politycznych z państwami, z którymi łączy nas sąsiedztwo, historia i dziedzictwo kulturowe Kresów. Dziś wzbogaca ono regiony litewskie, białoruskie i ukraińskie. Istnieją przeszkody w tym względzie, lecz czy może być inne rozwiązywanie problemu Kresów? Wymaga to cierpliwego wyjaśniania sąsiadom na Wschodzie, że nasza pamięć o Kresach i zainteresowanie nimi w Polsce, nie wynika roszczeń terytorialnych i

 

 

 

[41] myśl.pl. pismo społeczno-polityczne, nr 15/2009, s. 12. Autor tej wypowiedzi był w latach 2001-2003 wicemarszałkiem Sejmu RP, a w okresie 1995-2001 prezesem Najwyższej Izby Kontroli.

 

 

 

polskiego imperializmu. Dotyczy jedynie istotnej części naszej kultury, która jest związana z Kresami. Konieczne jest budowanie zaufania sąsiadów do Polski. Szkodzi mu idea i próby szerzenia przez Polskę demokracji na Wschodzie. Potrzebne są działania na płaszczyźnie kultury przez film, radio, muzykę, teatr, folklor, by kultura polska była bardziej znana Polakom na Kresach i globalnemu społeczeństwu[42]. Ich przyszłość na tych ziemiach zależy od polityki polskiej na Wschodzie[43].

          Prof. Andrzej Zybertowicz, autor książki pt. „III RP. Kulisy systemu” (Lublin 2013), mówi o „czarodziejskim pierwiastku polskości”. Istnieje on wciąż na dawnych Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej i wzbogaca duchowo tych, którzy go odkrywają.

 

 

 

[42] Tego rodzaju działania określa się jako tzw. soft-power („miękka władza”). Stosuje ją na przykład Rosja w dawnych republikach zachodnich ZSRS/

[43] Historycznym i aktualnym problemom związanym z Kresami, poświęcony jest cytowany wyżej numer czasopisma myśl.pl , zatytułowany: KRESY. Romantyczna nostalgia czy polityczna szansa. Zawarte w nim wypowiedzi były inspiracją dla końcowej części niniejszego tekstu.

Konferencja 27.10.13 (8).JPG
Konferencja 27.10.13 (4).JPG
Konferencja 27.10.13 (3).JPG
Konferencja 27.10.13 (7).JPG
Konferencja 27.10.13 (18).JPG
Konferencja 27.10.13 (11).JPG
bottom of page